piątek, 29 sierpnia 2014
Here's to Friday!
HEHE :) No dla nas w tym tygodniu akurat piątek oznacza wyjazd dziecka na weekend do dziadków. Gorzej, że babcia zagnała nas do sprzątania starego mieszkania, bu.
wtorek, 26 sierpnia 2014
dziś, 7:15
Nigdy nie jest za wcześnie na pytanie: czy mogę to japko, co mi psywiozła babcia Dzisia z Glodziska od wujka Janka cholego? :)
Wyprawa na Stary Rynek
Matka to takie stworzenie dziwne, które dla uśmiechu dziecka zrobi wszystko. Potwierdzają to zdjęcia mojej Mamy, która z brzuchem w ósmym miesiącu i ze mną mną na rękach pozuje na tle słonia w poznańskim starym zoo. A przecież musiałysmy do tego zoo dojechać pociągiem.
Dla naszych dzieci tramwaj jest jak karuzela - cudowny, tajemniczy, słowem: przygoda. No to się z ciężarnym Justysikiem zaopatrzyłyśmy w wózki, przekąski, wodę i ruszyłyśmy do miasta. Na szczęście brzuchów nie musimy pakować, tego się nie da zostawić w domu niestety ;)
Życie z trzylatkiem to jedna wielka przygoda, jeżeli tylko spojrzy się na świat jego oczami. Boże ile my się teraz śmiejemy :)
Przez trzy lata nikt nie mówił do mojego dziecka robiąc zdjęcie "Uśmiech proszę". No i mam rezultat :D Dziecko nie wie, co to uśmiech filmowy do obiektywu! Zdjęcia są z telefonu, a relacja w obiektywie cioci Justyny na pewno również się pojawi :) W końcu miałyśmy pretekst, żeby zrobić zdjęcie brzuchom.
I nagle nastała w kawiarni... ciiisza...
A na koniec powiastka z serii "Jak to o mnie świadczy?!".
Sytuacja: mycie rąk w łazience. Kajetan umywszy ręce i zęby rzuca ręcznik na podłogę. Zaczynamy pertraktacje.
- Kajetan, podnieś proszę ręcznik.
- Nie.
- Proszę podnieś ręcznik.
- Później mamusio.
- Dlaczego później?
- Bo ja teraz nie mogę, wies?
- A to ciekawe, dlaczego nie możesz podnieść ręcznika?
- Bo ja, eee, mam w bzuchu dzidziusia!
UPS!
Etykiety:
Kronika wypadków niecodziennych,
Słownik Kaja,
Wakacje
niedziela, 24 sierpnia 2014
Warsztat Papy Smerfa
Smerfy przeżyły u nas ostatnio niezwykły renesans. Na wakacjach u babci były jedynymi oglądanymi po kąpieli bajkami. Do tego znamienitego come backu przyczyniły się prezenty urodzinowe od cioć: książki, karty, chatka Papy Smerfa oraz nowa seria odcinków Lato Smerfów, którą kupiłam miesiąc temu. Okazało się jednak, że u nas Papa nie zajmuje się tradycyjnym doglądaniem niebieskiego stadka (może dlatego, że brakuje nam stadka?!). W naszym domu się przebranżowił. Uznał, że poprzednia działalność bytu nie zapewnia i postanowił zdobyć porządny fach. Uległ kazaniom Skoczka o tym, że nie ma to jak uczciwy mechanik. Teraz Papa naprawia Kajetanowe resoraki i rakiety (rakietą przemieszcza się według Kaja Gargamel, więc jej cykliczne naprawy są wprost konieczne). Wyobraźnia taty Skoczka i jego pomysły na zabawy nigdy się nie kończą :)

- Dzień dobry, ile kosztuje wymiana silnika w rakiecie?
- Eee, 4,11 poplosę.
- Proszę.
Takie ma ceny Papa Smerf, a warsztat na pełnym wypasie! Przyjmuję zapisy na roczny przegląd!
Etykiety:
Kronika wypadków codziennych,
Słownik Kaja,
Zabawki
wtorek, 19 sierpnia 2014
Na śliwki (czyli o jedzeniu i powrocie z wakacji)
Już koniec naszej wiejskiej sielanki u babci i wujostwa. Wróciliśmy do naszego życia. Praca, żłobek, od 1 września przedszkole, jesień w powietrzu. Jak powiedział wczoraj w radiu Tymański (mówiąc o lecie): Przychodzi taki dzień, że uświadamiamy sobie, że wszystko co miało się zdarzyć, już się zdarzyło.
Przy okazji tego postu muszę jeszcze napisać coś o jedzeniu. To że babcia karmiła nas jakbyśmy mieli startować w konkursie piękności matki i syna, to oczywiste. Ale to ile owoców zjadł przez 5 dni Kajetan - to niepojęte. Eko-żywność nabiera u babci innego sensu, bo wszystko pochodzi z babcinego ogródka i wujkowych drzewek owocowych. I po raz kolejny sprawdza się stara prawda, że można przeczytać każdą mądrą książkę o żywieniu dzieci, 50 blogów, 100 poradników, zasięgnąć rady każdej przyjaciółki, wyposażyć się w najładniejszą zastawę, najpiękniejsze śliniaki, wydać majątek na jedzenie, a i tak to co liczy się najbardziej to... dawać dobry przykład swoją postawą wobec dobrego jedzenia i naprawdę je kochać :)
Przy okazji tego postu muszę jeszcze napisać coś o jedzeniu. To że babcia karmiła nas jakbyśmy mieli startować w konkursie piękności matki i syna, to oczywiste. Ale to ile owoców zjadł przez 5 dni Kajetan - to niepojęte. Eko-żywność nabiera u babci innego sensu, bo wszystko pochodzi z babcinego ogródka i wujkowych drzewek owocowych. I po raz kolejny sprawdza się stara prawda, że można przeczytać każdą mądrą książkę o żywieniu dzieci, 50 blogów, 100 poradników, zasięgnąć rady każdej przyjaciółki, wyposażyć się w najładniejszą zastawę, najpiękniejsze śliniaki, wydać majątek na jedzenie, a i tak to co liczy się najbardziej to... dawać dobry przykład swoją postawą wobec dobrego jedzenia i naprawdę je kochać :)
W roli nauczyciela tym razem wujek "Gelad", czyli dziadek na zastępstwo :)
Prawica.
Lewica.
Nawet ja miałam chwilę wątpliwości, czy 3 ogórki kiszone i kilka śliwek skończy się dobrze. Obawy nieuzasadnione :)
sobota, 16 sierpnia 2014
Na ogórki
- Ojojoj, już mam tak niewiele siły - powiedziała moja 80-letnia babcia Stasia i zaprowadziła prawnuka do swojego ogródka, który uprawia samodzielnie, aby poszukać ostatnich ogórków (że zaprawiła je tego samego dnia chyba nie muszę pisać). Wprawne oko kogokolwiek, kto miał cokolwiek do czynienia z ogrodnictwem oceni ile trzeba mieć siły, żeby coś takiego stworzyć. Każdy dzień zaczynamy więc od krótkiej modlitwy: Panie Boże, spraw, aby znaki na niebie i w lustrze nie kłamały... Spraw, abyśmy mieli te geny. I jak to ktoś powiedział na cudownym weselu, w którym udział braliśmy zaledwie przedwczoraj: Babcia Stasia podepcze nam setkę, jak nic. Będą to kroki postawione w kierunku ogórków :)
- O zobac mamusio, jaki smieszny ogólek! Wygląda jak delfin.
Dzieciaczki pozują :)
I moje absolutnie ulubione zdjęcie. - Kajuś, uśmiechnij się dla mamusi.No i mam :D
środa, 13 sierpnia 2014
Na jagody
Nie ma nas, bo jesteśmy u babci na wsi. Integrujemy się z synusiem przy krzakach owocowych wszelkiej maści. Po opróżnieniu babcinego krzaka z malinami, zjedzeniu resztki porzeczek oraz zidentyfikowaniu jeżyn, odnaleźliśmy taką oto niespodziankę... Ależ była radość, do tej pory Pączek nie wiedział skąd biorą się jego ulubione owoce :)


Tak się przedzieraliśmy w poszukiwaniu skarbów. Dobrze, że samochód nazywa się "leśnik" :)
piątek, 1 sierpnia 2014
Rewolucja
Przeprowadziliśmy się. Jak widać, król życia czuje się równie dobrze w naszej nowej sypialni. Materac ten sam, więc szoku nie było. Skutkiem ubocznym przeprowadzki jest niemożność skompletowania jednego sensownego zestawu pościeli. Ale cóż to, i tak jest genialnie :)
Telewizji nie mamy, oglądamy bajki na DVD. Kaju widząc wstęp do Toy Story 3 i widząc ufoludki prowadzące samochód Barbie zawołał:
- Mamusio! Zobac! Dlacego ten samochód prowadzą kosmosy???
:)
#zostantrzylatkiemnazawsze
Subskrybuj:
Posty (Atom)